Jak wejść do IT bez opłat i znaleźć pracę po kursach. Wywiad z Mate Academy
Trend przebranżowienia do IT w Polsce tylko rośnie. Dziś, będąc lekarzem, prawnikiem czy księgowym, stosunkowo łatwo jest nauczyć się zawodu w IT.
Startup Mate academy kształci developerów od zera w zaledwie 3-5 miesięcy, 90% jego absolwentów zdobywa pracę w branży, a za cel stawia sobie wykształcenie miliona specjalistów IT. Rozmawiamy dziś z Romanem Apostolem — CEO Mate academy.
— W kilku słowach: czym zajmuje się Mate academy?
Jesteśmy startupem EdTech [połączenie słów Education i Technology — red.] wywodzącym się z Kijowa. Kształcimy specjalistów z sektora IT od zera, w ciągu 3-5 miesięcy. Studenci nie płacą za naukę na start, a dopiero po ukończeniu kursu i zdobyciu pracy. Jeśli jej nie zdobędą — nie płacą, zgodnie z naszą gwarancją zatrudnienia.
Ale Mate to nie tylko kursy. Rozwijamy własną platformę e-learningową, na której studenci mogą tworzyć kod i rozwiązywać zadania. Innymi słowy: stawiamy na praktykę, co zresztą przynosi efekty. 90% naszych absolwentów zdobywa pracę w sektorze IT, także ci bez wykształcenia kierunkowego ani relewantnego doświadczenia zawodowego.
— Polska, Ukraina… w jakich krajach dziś uczycie?
Z początku uczyliśmy wszędzie, od Europy przez RPA, Indie i Wielką Brytanię. Dowiedzieliśmy się wówczas sporo nt. globalnej ekspansji: choćby że grupy mieszane, tworzone ze studentów z różnych krajów, nie sprawdzają się. Różnice dotyczyły nie tylko znajomości angielskiego, ale także — a raczej przede wszystkim — krajowych rynków pracy. Dlatego dziś wchodzimy na każdy nowy rynek z osobna; otworzyliśmy biuro w Polsce, a teraz podążamy podobną ścieżką w Brazylii. Wciąż także rozwijamy się na Ukrainie. Za cel stawiamy sobie wykształcenie miliona specjalistów z sektora IT, więc jeszcze wiele przed nami.
— Na stronie Mate academy czytamy, że studenci płacą za kurs dopiero po zdobyciu pracy. Jak to działa?
Działamy w oparciu o Income Share Agreement (ISA), czyli umowę, która zobowiązuje naszych absolwentów do odprowadzania 12% miesięcznego dochodu netto na rzecz Mate. Jeśli np. się rozchorują i są zmuszeni przerwać pracę, płatności ulegają zawieszeniu. I co istotne: obowiązek dotyczy jedynie dochodów uzyskiwanych z IT. Jeśli komuś nie uda się zdobyć pracy w sektorze, ale powiedzie mu się gdzie indziej, nie ma wobec nas żadnych zobowiązań.
Czy to typowy model działalności w tym biznesie? Nie, ale rozumiemy, w jakim położeniu są nasi studenci: trudno oczekiwać, by płacili za edukację z góry, skoro nie mają pewności, czy odnajdą się w nowej branży.
— Czy trudno jest się dostać na Wasze kursy? Jak przebiega selekcja kandydatów?
By dostać się na kurs, kandydaci muszą ukończyć darmowy moduł z podstaw wymaganego języka programowania, rozwiązać kilka zadań testowych — do którego ten moduł przygotowuje — i przejść krótkie interview. Podczas rozmowy sprawdzamy znajomość angielskiego kandydatów, ich umiejętności miękkie i poziom motywacji. Co do języka: oczekujemy jego znajomości na poziomie B1/B2, którą szlifujemy jeszcze w trakcie kursu.
— Od jak dawna działacie w Polsce i jakie kursy tu oferujecie?
W Polsce wystartowaliśmy w listopadzie 2022 roku. Od tego czasu poszerzyliśmy ofertę o front end, full stack, Javę i testowanie oprogramowania (QA).
Kim są wykładowcy? Według jakich kryteriów ich dobieracie?
Oczekujemy przede wszystkim doskonałej znajomości tematu. Gdy wybieramy wykładowców — nazywanych przez nas coachami — szukamy ekspertów w danej dziedzinie; wysoko cenimy też umiejętność dzielenia się wiedzą. Nim zaprosimy coacha do naszego zespołu, prosimy go m.in. o udzielenie odpowiedzi na przykładowe pytania studentów. A że ma on do czynienia z osobami bez wykształcenia kierunkowego, musi potrafić odpowiadać maksymalnie prosto i zwięźle. Sami oczywiście też przygotowujemy do nauczania: nasi coachowie i mentorzy przechodzą kurs na platformie przed rozpoczęciem pracy ze studentami.
— Co odróżnia Was od zwykłych szkół czy kursów online?
Po pierwsze: wspomniane już ISA. Skoro studenci płacą za kurs dopiero po zdobyciu pracy, musimy zrobić absolutnie wszystko, by pomóc im ją znaleźć. Dlatego każdy absolwent Mate academy spędza średnio 500 godzin na tworzeniu i/lub testowaniu kodu — zależnie od kursu. Część tego czasu poświęcają na pracę przy projektach grupowych i indywidualnych, budując w ten sposób pierwsze portfolio.
Studenci mogą liczyć też na naszą pomoc z CV i listami motywacyjnymi; ćwiczymy regularnie rozmowy o pracę, pracujemy wspólnie nad angielskim i umiejętnościami miękkimi. Pomagamy nawet z szukaniem wakatów i analizujemy kolejne procesy rekrutacyjne, by ostatecznie każdy student otrzymał ofertę pracy. Działamy do skutku.
Po drugie: rozwijamy własną platformę e-learningową, LMS [Learning Management System, red.], wyróżnioną — swoją drogą — tytułem “Rising Star” przez Google for Startups i Dealroom.co. To na niej studenci Mate oglądają wykłady, ćwiczą pisanie i testowanie kodu, komunikują się ze sobą, a nawet przygotowują do technicznych rozmów rekrutacyjnych z pomocą trenera AI.
Po trzecie: inwestujemy w naszych absolwentów przez trzy lata po zdobyciu pracy. Platforma pozostaje dla nich otwarta cały czas — mogą wracać zarówno do samego kursu, jak i do nauki angielskiego. Pomagamy też w staraniach o podwyżkę, awans czy zmianę pracy.
— Ilu studentów obecnie studiuje/ukończyło Mate academy?
Ponad 2 800 studentów ukończyło naukę na kursach Mate academy i znalazło pracę w IT, ale zaznaczę od razu, że ta liczba szybko się zdezaktualizuje. Tylko teraz, we wrześniu 2023 roku, kształcimy 1 400 osób jednocześnie.
— Jak pomagacie studentom odnaleźć się na nowym dla nich rynku pracy? Jak wybieracie firmy, z którymi współpracujecie?
Jednym z najważniejszych czynników jest bez wątpienia renoma organizacji. Pierwsza firma w nowej branży jest dla juniorów jest nie tylko źródłem wynagrodzenia, ale i miejscem, w którym chłoną ogrom wiedzy. Pracodawca musi im to umożliwiać; powinien ich naukę wspierać.
Renoma jest tym ważniejsza, gdy mowa o firmach, z którymi współpracujemy. Zdarza się np., że pracodawcy, którzy zatrudnili absolwenta Mate’a na własną rękę, zgłaszają się do nas, by pozyskać nowych kandydatów. Wówczas sprawdzamy opinie ich byłych pracowników, staramy się wybadać panującą tam kulturę pracy, słowem: robimy wszystko, by mieć pewność, że nasi studenci trafią we właściwe miejsce.
— Czy dostosowujecie swoje kursy do specyfiki lokalnego rynku?
Oczywiście: nie tylko tłumaczymy, ale lokalizujemy naszą platformę i jej zawartość, a program kursów dostosowujemy do potrzeb lokalnych pracodawców — w oparciu o publikowane oferty. Nauczaniem i koordynowaniem studentów zajmuje się lokalny zespół, w Polsce jest to więc polski zespół Mate academy. Inaczej nie bylibyśmy w stanie komunikować się prawidłowo ze studentami; nie mielibyśmy pewności, czy w pełni rozumieją poruszane zagadnienia.
— Z kim konkurujecie w Polsce? Jak polski rynek IT różni się od Ukraińskiego?
Może najpierw o konkurencji. Platform kształcących specjalistów IT jest wiele, my tymczasem… skupiamy się na zatrudnianiu. Jeśli nasi studenci nie zdobywają pracy, my nie zarabiamy, więc trudno mi wskazać bezpośrednich rywali.
A co do różnic: w Polsce pracuje dwukrotnie więcej specjalistów IT niż na Ukrainie. Tutaj biura mają światowi giganci, choćby Netflix, Google czy Microsoft, toteż — siłą rzeczy — rynek pracy dla juniorów jest znacznie większy. Ich wynagrodzenie na start jest też dwukrotnie wyższe od tego na Ukrainie; różnice zacierają się dopiero wśród seniorów.
— Jak wielu studentów przechodzi do IT z innych sektorów?
Większość. Uczyliśmy już księgowych, lekarzy, marynarzy, aktorów, strażaków, barberów, a nawet… posłów. Zdarzają się też osoby z ukończonymi studiami technicznymi, które potrzebują na rynku pracy i/lub więcej praktyki, ale należą do mniejszości.
— Trudno uwierzyć, by studenci o tak różnej przeszłości tworzyli spójne grupy.
A tworzą! Duża w tym zasługa darmowego modułu. Kandydaci na studentów kursu front end i full stack poznają podstawy JavaScriptu, na kursie Javy są to podstawy Javy, zaś na kursie QA uczymy podstaw SQL. W ten sposób każdy, niezależnie od dotychczasowego wykształcenia, wchodzi w kurs z podstawową znajomością tematu — to dobry start.
— Czy stawiacie przed kandydatami na studentów ograniczenia wiekowe?
Gwarantujemy naszym studentom zatrudnienie, ale by tę gwarancję realizować, kształcimy jedynie osoby, które mogą legalnie pracować — a więc z ukończonym 16. rokiem życia. Wówczas jest to możliwe za zgoda rodziców. Górnej granicy nie ma: nasz najstarszy absolwent ukończył kurs w wieku 54 lat, a wkrótce potem znalazł pracę. I świetnie mu idzie.
— Jakie cele stawiacie sobie na przyszły rok?
Pierwszy rok naszej działalność w Polsce poświęciliśmy pracy u podstaw. Zbudowaliśmy zespół, utworzyliśmy pierwsze grupy studentów na kursach i staraliśmy się pozyskać zaufanie. Uważam, że to się udało, więc w przyszłym roku chcemy uzyskać skalę.
W globalnym wymiarze natomiast: chcemy utrzymać nasze dotychczasowe tempo na Ukrainie i zadomowić się w Brazylii. Chcemy także kontynuować ekspansję na nowe rynki.