Wyprawa antarktyczna. Historia życia administratora IT podczas ekspedycji
Adam Skibiński uczestniczył w dwóch wyprawach na Antarktydę. Z ostatniej wrócił w styczniu 2024 roku. Razem z ekipą mieszkali na Wyspie Króla Jerzego, która znajduje się w archipelagu Szetlandów Południowych przy Półwyspie Antarktycznym. Główne zadanie obejmowało opiekowanie się infrastrukturą teleinformatyczną Stacji.
W wywiadzie dla DOU Adam Skibiński opowiedział, jak dostać się na taką wyprawę, co trzeba będzie tam robić i jak wrócić do domu z bogatym doświadczeniem.
Studia
Ukończyłem studia na kierunku informatyka na Politechnice Krakowskiej – na naszym kierunku nie było specjalizacji oprócz obieralnych przedmiotów. Jeśli chodzi o zainteresowania, to nie były one związane w żaden sposób z IT – w wolnym czasie zajmowałem się tańcem, w szczególności moje serce zdobyło Lindy Hop. Poza tym jestem aktywnym nurkiem i fanem szeroko pojętego lotnictwa, z którym to wiążę swoją zawodową przyszłość.
Rekrutacja, dobór kandydatów
Jako że byłem uczestnikiem dwóch wypraw, opiszę jak to wszystko wyglądało na początku. O rekrutacji na swoją pierwszą wyprawę – 46. — dowiedziałem się przeglądając Onet podczas jazdy pociągiem lecz szybko o tej informacji zapomniałem. Przypomniałem sobie o niej kilka dni później i zapytałem sam siebie „Czemu nie?”.
Byłem świeżo po studiach, szukałem dla siebie miejsca. Pomyślałem, że teraz jest odpowiedni moment na przygodę – nie mam wielkich zobowiązań i jeszcze nigdzie nie zagrzałem miejsca.
Pierwszym krokiem było wysłanie zgłoszenia za pomocą formularza do Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN. Po kilku miesiącach od wysłania zgłoszenia dostałem informację zwrotną z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną.
Na rozmowie należało zaprezentować krótko swoją kandydaturę i odpowiedzieć na szereg pytań. Oprócz klasycznych pytań rekrutacyjnych pytania poruszały dosyć szeroki zakres tematów – od tego jak dobrze czuję się w kuchni po pytania specjalistyczne związane ze stanowiskiem pracy. Miesiąc później po wszystkich rozmowach dowiedziałem się, że jadę. Drugi proces aplikacyjny wyglądał bardzo podobnie lecz rozmowa nie była aż tak bardzo szczegółowa.
Ze względu na to, że moja rekrutacja przypadła na czasy pandemii odbywała się ona zdalnie. Niestety nie wiem, jak wyglądała sprawa z ilością kandydatur.
Przygotowanie do podróży
Pakowanie się — to jest najtrudniejsza część przygotowań. Samemu trzeba oszacować ilość ubrań i kosmetyków jakie mamy zabrać ze sobą i mają nam wystarczyć na rok. Z ubraniami jest łatwiej, ponieważ specjalistyczną odzież otrzymujemy od IBB PAN, gorzej z resztą. Na szczęście starsi stażem polarnicy służyli pomocą i raczej nie zdarzały się sytuacje, że ktoś zabrał ze sobą całą garderobę. Osobiście zwracałem uwagę, aby zabrać ze sobą trochę zapasowej elektroniki i części zamiennych do niej – gdy coś ulegnie awarii i nie zdołałbym tego naprawić, raczej nie zamówiłbym nowego sprzętu z dostawą pod drzwi.
Podczas rozmów między uczestnikami wyprawy okazało się, że ile ludzi tyle sposobów pakowania się. Na szczęście nie musieliśmy trzymać się sztywnego limitu bagażu, który towarzyszył nam w drodze na Stację. Mogliśmy nadać statkiem skrzynię, która trafiała z nami na Stację, lecz podróżowała przez większą część trasy osobno.
Szkolenia przed wyjazdem
Całość grupy wyprawowej przed wyjazdem odbywa we wrześniu cykl szkoleń na zgrupowaniu w Gdyni. Szkolenia obejmują pierwszą pomoc, szkolenie radiowe zakończone egzaminem SRC, szkolenie z indywidualnych technik ratunkowych (dotyczą zachowania się w wodzie w strojach wypornościowych w sytuacjach awaryjnych), szkolenia przeciwpożarowego, szkolenia z technik linowych oraz ze szkolenia z psychologiem. Podczas tych ostatnich jesteśmy bacznie obserwowani i oceniani – historia zna przypadki osób, które po tym szkoleniu pożegnały się z wyprawą.
Wyprawa
Moja pierwsza wyprawa zaczęła się w listopadzie 2021 roku i trwała do połowy kwietnia 2022 roku. Druga wyprawa wystartowała w grudniu 2022 roku i trwała nieprzerwanie aż do stycznia 2024. Moje główne zadanie obejmowało opiekowanie się infrastrukturą teleinformatyczną Stacji, lecz nie skupiałem się tylko na tym.
Podczas swojego pobytu na Stacji między innymi opiekowałem się automatycznymi stacjami pogodowymi, sejsmografami, kamerami poklatkowymi monitorującymi tempo cofania się lodowców. Zdarzało się również prowadzić naloty UAV oraz brać udział w monitoringu morskim jako sternik. Monitoring morski miał na celu pomiar właściwości fizykochemicznych wody przy pomocy specjalistycznych sond w wyznaczonych punktach w okolicach czoła lodowców.
Zespół. O rolach i obowiązkach
Ludzie znajdujący się na Stacji można podzielić na różne sposoby, lecz w chwili obecnej przyjęło się że dzielili się ich na dwa zespoły: część inwestycyjną i wyprawę.
Część inwestycyjna to osoby odpowiedzialne za budowę infrastruktury nowej stacji. Oprócz zaplanowanych prac związanych z budową nowej infrastruktury stacyjnej konserwują oni istniejącą infrastrukturę, która to narażona jest na bardzo nieprzyjazne warunki pogodowe.
Ekipa wyprawowa dzieliła się na letników, czyli osoby które znajdowały się na stacji w trakcie antarktycznego lata i zimowników, którzy mieli zostać na stacji do zjawienia się nowej wyprawy. Wyprawowa część letnia to ekipa kuchenna (dwóch kucharzy i dwie pomoce kuchenne/administratorki) i zazwyczaj część starej wyprawy, która zostaje na lato, aby pomóc w przekazaniu Stacji. Na zimę przypadającą na moją wyprawę w Stacji zostawały następujące osoby: kierownik, zodiak driver/operator UAV, obserwator ekologiczny, elektronik, energetyk, lekarz, mechanik, oraz informatyk.
Nie należy zapominać o grupach naukowców, dla których Stacja funkcjonuje – zjawiają się oni w trakcie antarktycznego lata i wykonują swoją pracę naukową, w której to jako uczestnicy wyprawy pomagamy.
W lato na stacji momentami było ok. 50 osób. Od 12 kwietnia do 1 listopada 2023 trwało zimowanie – okres gdy na Stacji znajdowało się jedynie 8 osób. Okres listopad – kwiecień to tzw. okres letni.
Najciekawsze/najstraszniejsze
Na samym początku oczywiście najciekawsze były zwierzęta i krajobraz, ale człowiek szybko się do nich przyzwyczajał. Z biegiem czasu zacząłem doceniać możliwości jakie dawało miejsce, w jakim się znalazłem – głównie mam tu na myśli aspekty techniczne takie jak możliwość korzystania z maszyn, które dla funkcjonowania Stacji są niezbędne, a w Polsce raczej nie miałbym z nimi do czynienia lub możliwość majsterkowania z wykorzystaniem dosyć bogatego zaplecza. Interesująca była możliwość odwiedzenia innych stacji antarktycznych i poznania ich załóg.
Bardzo często we znaki dawała się pogoda. Silne porywy wiatru, które były tak głośne, że nie pozwalały zasnąć lub warunki, które potrafiły się gwałtownie zmienić nie były przyjemne – w szczególności na wodzie. Można było nieraz najeść się strachu.
Typowy dzień i życie na Stacji antarktycznej
Rytm dnia na Stacji wyznaczały posiłki – śniadanie było obowiązkowe.W lato typowy dzień zaczynał się od śniadania o godzinie 8. Po śniadaniu mieliśmy krótkie omówienie zadań, jakie czekają przed nami i zabieraliśmy się do pracy. Wracaliśmy na obiad, po którym znowu trzeba było iść do pracy. Pracę kończyliśmy kolacją.
W zimę porządek dnia ulegał reorganizacji – od poniedziałku do soboty mieliśmy dyżury. Polegały one na tym, że danego dnia jedna osoba jest odpowiedzialna za przygotowanie śniadania, obiadu, posprzątanie kuchni oraz posprzątanie innych pomieszczeń według rozpiski. Tego dnia dana osoba nie musiała zazwyczaj robić niczego innego poza obowiązkami wynikającymi z dyżurów.
Jeśli chodzi o organizację pracy to każdy z reguły znał swoje obowiązki i wiedział co robić. Planowaliśmy z wyprzedzeniem jedynie pracę, która wymagała działania w grupie. Czas wolny mieliśmy do własnej dyspozycji – można było podłubać na stolarni, pograć w ping-ponga, poćwiczyć na siłowni, pobiegać na bieżni lub po prostu przesiedzieć ten czas w pokoju. W ruch często też szły planszówki lub wspólnie oglądaliśmy filmy i seriale na telewizorze w mesie – centralnym pomieszczeniu budynku głównego.
W antarktyczne lato na Stacji przebywała ekipa kuchenna. Dzięki nim mieliśmy pyszne, iście domowe jedzenie. Każdego dnia wydawało się, że smaczniej już być nie może, a następnego okazywało się, że jednak może.
W zimę to co gotowaliśmy zależało tylko i wyłącznie od nas. Podejście do tego obowiązku było różne – część z nas chciała się wykazać i raczej nie powtarzała zbyt często swojego repertuaru kulinarnego, część miała swoje ulubione dania. Zazwyczaj każdy starał się przygotowywać potrawy tak, aby każdemu smakowało – po pewnym czasie wchodziło to w krew do tego stopnia, że ciężko będzie zapomnieć preferencje kulinarne współtowarzyszy zimowej niedoli
O trudnościach, brakach i przyzwyczajeniach
Najtrudniejszą rzeczą dla mnie było przyzwyczajenie się do tego, że to pogoda dyktuje warunki. Mogłem mieć idealnie zaplanowany następny dzień, lecz wszystkie plany mogły spalić na panewce, jeśli trzeba było wykorzystać okno pogodowe i np. pomóc w monitoringu lub wykonać prace techniczne przy Stacji, które musiały być wykonane w sprzyjających warunkach pogodowych.
Co bym zmienił? Ciężko mi określić ze względu na to, że pracowałem tylko na jednej Stacji. Lecz gdybym musiał wybrać, to chciałbym aby pogoda była troszkę bardziej przewidywalna i aby prognozy zawsze się sprawdzały.
Braki w zaopatrzeniu na stacji antarktycznej to dosyć subiektywna kwestia. Z namacalnych produktów każdemu brakuje czegoś innego, lecz jedno jest niezmienne — po pewnym czasie zaczęły kończyć się warzywa i owoce, przez co musieliśmy korzystać z mrożonych lub ususzonych produktów. Kończyły się też poszczególne produkty spożywcze — to były najbardziej przyziemne braki, które odczuwał każdy z nas. Z mniej przyziemnych rzeczy to odległość między znajomymi, rodziną i dotychczasowym życiem potrafiła momentami przybijać.
Stacja i jej otoczenie
Mieszkaliśmy przy Półwyspie Antarktycznym. Sama stacja znajduje się nad Zatoką Admiralicji.
W oddali znajdują się lodowce, podczas antarktycznej zimy wszystko przykryte jest śniegiem – wszędzie woda w każdej postaci. Podczas lata krajobraz jest dosyć surowy – zamiast śniegu dookoła roztacza się brunatny krajobraz pełen kamieni, mchów i porostów. Dopiero z nadejściem kwietnia pokrywa się on na dobre śniegiem.
Obszar w którym przyszło mi żyć nie rozpieszczał nas zbyt dużą ilością gatunków zwierząt. Najliczniejszymi przedstawicielami ptaków były oczywiście pingwiny – białookie zwane adelkami, białobrewe oraz maskowe. Zdarzały się pojedyncze obserwacje pingwinów innych gatunków jak np. pingwina królewskiego. Obok wspomnianych sympatycznych nielotów żyły wydrzyki, petrelce, oceanniki, warcabniki i pochwodzioby. Te ostatnie swoim zachowaniem przypominały mi gołębie.
Głównymi przedstawicielami ssaków były słonie morskie, uchatki, lamparty morskie i foki Weddela. Wprawne oko mogło dostrzec wieloryby które pojawiały się w Zatoce Admiralicji.
Doświadczenie podczas wyprawy
Zacznę od trywialnych rzeczy – nauczyłem się obsługi sprzętu, który wykorzystywany jest podczas obsługi Stacji – skutery śnieżne, traktory, łodzie itd.
Bardzo rozwinąłem się pod względem manualnym, ponieważ lubiłem pracować na stolarni.
Nauczyłem się też jeździć na nartach. Może nie idealnie i była to bolesna nauka lecz jestem z siebie pod tym względem zadowolony – z pomocą naszej Pani Doktor i filmów instruktażowych przekonałem się do nart chociaż nigdy nie było mi z nimi po drodze.
Jeśli chodzi o IT to korzystałem głównie z wiedzy nabytej podczas wcześniejszej pracy, aczkolwiek nie będę ukrywał, że namacalnie z technologią druku 3D spotkałem się dopiero na Stacji.
Zimowanie. W zimę byliśmy zdani na siebie – nie chciałem zawieść innych, a inni nie chcieli zawieść Ciebie. Oczywiście zdarzały się gorsze momenty, lecz dzięki nim na pewno jestem bardziej wyrozumiały dla ludzi i samego siebie. Sam pobyt tutaj w tym okresie pozwala też uwierzyć w swoje umiejętności.
Porady dla chętnych na wyprawę
Każdemu, kto chciałby spróbować dostać się na Wyprawę, radziłbym się porządnie zastanowić. Jeżeli marzysz, aby jedynie przeżyć przygodę życia i nie dawać temu miejscu zbyt wiele od siebie, to radziłbym sobie odpuścić. Gdy znajdziesz się na Stacji, nie można od tak wyjechać – stajesz się częścią zespołu, w którym każdy musi na sobie polegać, a ze wspomnianym na początku biernym podejściem wobec innych, z nastawieniem na przygodę może być ciężko.
Co dalej…
Aktualnie staram się korzystać z uroków początku wiosny – mojej pierwszej wiosny w kraju od dwóch lat. A gdy już się nacieszę wrócę do pracy, aby nie wypaść z obiegu.