“Aż zazdroszczę osobom, które dopiero wchodzą na rynek” — Artur Kurasiński o AI, cyberbezpieczeństwie i zmianach technologicznych w czasie wojny
Wydawca komiksów edukacyjnych dla dzieci, współautor książki “Filozofia cyberbezpieczeństwa”, twórca narzędzia Never Ending Dungeon. Tym razem rozmawiamy z Arturem o przyszłości technologicznej w świetle toczącej wojny w Ukrainie, o rynku pracy dla specjalistów IT oraz o biznesach, które są najbardziej lukratywnymi w tych niełatwych czasach.
— “Astrography” — projekt, który pojawił się w 2020 roku i ma na celu wspieranie artystów współczesnych. Czy ma też cel biznesowy?
Jak najbardziej ma on cel biznesowy. W tym roku pewnie przekroczymy 6 mln złotych przychodu, więc to nie jest jakaś próba czy MVP. Ten projekt został powołany do życia przez mojego wspólnika Adama Jesionkiewicza, który jest astrofotografem od kilku dekad. Zrobienie dobrego zdjęcia nieba wymaga wielu czynników, chociażby tego, ażeby nasze niebo nie było “zaśmiecone” światłem, które jest generowane przez miasta. Adam w którymś momencie powiedział, że jest tych zdjęć tak wiele, że może zacząłby z nimi coś robić, udostępniając je innym. Podjął się kilku prób sprzedaży za pomocą swojego profilu na facebooku, no i okazało się, że jest zainteresowanie i, że to nie tylko znajomi, rodzina itp. To natchnęło go do tego, żeby myśleć o tym projekcie komercyjnie.
Mamy z Adamem takie poczucie, że świat zapomniał o wielu rzeczach, które były stworzone jako podstawa rozwoju naszej ludzkości.
Obecnie mamy do czynienia z wyścigiem, kto pierwszy przekroczy jakąś kolejną barierę. I na tym się zarabia grube pieniądze. Więc my w “Astrography” uczymy i edukujemy o kosmosie. Pokazujemy te złote lata, chociażby ten projekt Apollo, który dał nam możliwość lotu na księżyc, bezpiecznego powrotu, i to został powtórzony kilka razy.
“Astrography” jest tym projektem, w którym występują dwa czynniki: ów projekt utrzymuje się i może się rozwijać, mimo tego, że zarabiamy na nim pieniądze, ale dzięki temu, że mamy możliwość docierania do dużej grupy osób, to również wykorzystujemy i sprzedajemy tym ludziom wiedzę, dajemy im możliwość nauczenia się czegoś nie tylko promując produkt. Chcemy, żeby ci ludzie przy okazji widzieli, co takiego trzeba zrobić, żeby nasza cywilizacja zasiliła najbliższe planety i poleciała w odległe zakątki kosmosu.
— Czy każdy twórca może się zgłosić do projektu? Na jakiej podstawie wybieracie artystów?
Adam wie, kim są najlepsi astrofotografowie, kim są najlepsi twórcy tego typu zdjęć, wyszukuje o nich informacje, śledzi. Większość to gwiazdy, ludzie rozpoznawalni w tym środowisku i składamy im propozycje. Na początku kilka lat temu było to problematyczne. Teraz jesteśmy bardzo dobrze znanym serwisem, gdzie ludzie po prostu zarabiają pieniądze. Czasami całkiem niezłe, ponieważ te prace są widoczne, my je promujemy, wydajemy setki tysięcy złotych miesięcznie na promocję. W związku z tym sprzedajemy odpowiednio bardzo dużo tych prac.
— Przejdźmy więc do publikacji “Filozofia cyberbezpieczeństwa”, którą Pan napisał w współautorstwie z Łukaszem Olejnikiem. Dlaczego ten temat Pana zainteresował?
Nie jestem specjalistą od cyberbezpieczeństwa. Jestem osobą, która się interesuje technologią, mówię o tym, edukuję o tym prawie już 15 lat. I prywatnie taką misję sobie postawiłem. Robię to w przypadku dzieciaków i szczególnie dziewczynek. Zachęcam, żeby interesowały się nauką, technologią, matematyką, naukami ścisłymi, bo to pomoże im w przyszłości. Ale też chcę ich wzmacniać, bo widzę, że taki jest trend, że niby dziewczyny nie powinny programować, po co kobiety chodzą na studia ścisłe itd. To bardzo prozaiczne i niestety przyziemne rzeczy, niezgodne z konstytucją polską.
Cyberbezpieczeństwo jest dla mnie tematem ważnym, ono musi zostać szeroko przyjęte. Myślę, że musimy zacząć o tym bardzo jasno i szeroko rozmawiać, ponieważ nie dotyczy to tylko dużych korporacji, Facebooka, Microsoftu. Cyberbezpieczeństwo dotyczy wszystkich. Wojna w Ukrainie pokazuje, że można prowadzić działania również na tej płaszczyźnie, dzięki temu można wygrywać.
Można przeciwnika niszczyć za pomocą fałszywych informacji. Można też stosować propagandę, która ma wzmocnić morale walczących ludzi.
To jest coś, co w kolejnych wojnach, w kolejnych konfliktach absolutnie się nie pominie. Ale cyberbezpieczeństwo jest też związane z tym, jak my się zachowujemy, jaką mamy świadomość. Każdy z nas ma dane albo może stanowić jakąś kolejną cegiełkę w jakimś procesie włamywania się gdziekolwiek.
Chciałbym, żeby ta książka była czytana przez ludzi, którzy, na przykład, są obecni na pierwszym roku studiów, przez pracowników kancelarii, przez ludzi, którzy niekoniecznie muszą znać się na technologiach, jako bardzo wąskiej zagmatwanej branży. Cyberbezpieczeństwo to jest coś, co stosujemy codziennie, jak się podłączamy w hotelu, z jakich wtyczek i ładowarek korzystamy, czy hasła mamy proste i zmieniamy je często itd.
— Patrząc ogólnie na sytuację z literaturą technologiczną na rynku polskim, czy nie ma Pan wrażenia, że jakiejś brakuje? Zwłaszcza literatury w języku polskim.
Gdybym programował, to książki polskie byłyby na kolejnym miejscu, ponieważ jest mnóstwo kursów, literatury, serwisów, prowadzonych właśnie w języku angielskim, które zawierają te dane. Jeśli ktoś tego języka się nie nauczył, to zawsze będzie na końcu tego procesu. Tak, ja też mam takie wrażenie, że Polska jest uboga pod tym kątem i że nie jest tak, że mamy ogromną liczbę książek z IT, tylko wybiera się te najlepsze. Taki problem jest czysto komercyjny, nie wszystkie książki z branży IT da się sprzedać.
— Czym jest narzędzie Never Ending Dungeon i dla kogo jest stworzone?
To jest coś, co stworzyłem, ponieważ jestem graczem “Role Play Games”. Wstyd się przyznać, ale już prawie 30 lat. Gry fabularne są grami specyficznymi, wymagane jest do tego kilka osób, powiedzmy dwie minimalnie. Jedna z nich pełni funkcję mistrza gry lub mistrzyni, czyli takiego reżysera, który mówi co się dzieje, a gracze reagują. To było realizowane do tej pory głównie za pomocą kostek fizycznych, papierów, ołówków, czyli analogowo.
Zaproponowaliśmy wykorzystanie sztucznej inteligencji oraz naszej wiedzy, i tak też powstał pomysł Never Ending Dungeon, czyli platformy, gdzie za pomocą jednego przycisku możemy stworzyć przygodę, czyli mapę 3D, która będzie korespondowała z tekstem. Na tej mapie będą skarby, będą płatki, nowe potwory. To stanowi sporą pomoc dla prowadzącego, ponieważ już nie musi inwestować swój czas na wymyślanie postaci, przeciwników, miejsca, tylko po prostu mówi “hej, komputerze, wygeneruj mi taką przygodę”. Plusem takiego NEDa jest to, że możemy wygenerować kilka tysięcy, kilkaset elementów, bo to jest sztuczna inteligencja. Poprzez nasze działania uczymy ją.
Finalnie chcemy dojść do momentu, kiedy bylibyśmy na tyle zaawansowani w kwestii użycia AI, że moglibyśmy w dużej mierze zastąpić mistrza gry w momencie, kiedy nie ma wśród naszych znajomych osoby, która byłaby w stanie sesje nam poprowadzić, albo nie ma pomysłu, lub nie ma fizycznie takiej osoby, to możemy sobie takiego AI uruchomić. Ale ten proces jest bardzo długi i nawet nie wiemy, czy do niego dojdziemy, bo technologicznie jest to możliwe. Jednak ciężko dokładnie oszacować koszt. Na chwile obecną oscyluje on w okolicach 10-20 mln dolarów. Mimo to chcemy się w to mocno zaangażować.
Padły już jakieś podstawy, stworzyliśmy kampanię na Kickstarterze, a rok temu zakończyliśmy jego dokładnie, gdzie nam się udało zgromadzić w prawie dwa miliony złotych na ten projekt, więc ja jestem bardzo zafascynowany tym, co się może stać z tym projektem w przyszłości. Mamy już obecnie zespół prawie 15-osobowy, który nad nim pracuje.
— Dużo się mówi o przyszłości ściśle powiązanej z wykorzystaniem AI. Jak Pan uważa, czy mimo to pozostaną zawody, które AI nie zastąpi?
Oczywiście, jest na pewno wiele zawodów, gdzie występuje duży element nieprzewidywalności i konieczności odpowiadania w sposób nieszablonowy. To jest coś, z czym AI w chwili obecnej sobie nie poradzi. Osoby pracujące w zawodach związanych z uczeniem, czyli takich, które mają w sobie duży komponent kreatywny, przez najbliższą dekadę nie powinny się bać.
— Czy można teraz przewidywać zwiększenie inwestycji w VR i AR?
Jeżeli mówimy o metaverse, to mam wrażenie, że jest mała szansa ku temu… Są to rzeczy, które kosmicznie są niezrozumiałe i są tworzone na poziomie tabeli w excelu i potrzeb finansowych, niż realnych potrzeb. Nie wierzę w metaverse, jaki jest prezentowany przez Marka Zuckerberga. Nie wierzę, aby metaverse pojawiał się tam w sposób tak rozbudowany, jak to ma miejsce w filmach i literaturze. Metaverse po części mamy w grach multiplayer, typu Roblox, Fortnight czy Minecraft, natomiast to jest zupełnie inny poziom.
AR na pewno szybciej się zaadaptuje, dlatego że założenie sobie na oczu okularów, które zmienią naszą rzeczywistość to jest coś, z czym ludzie na dzień dzisiejszy doskonale dają sobie radę, wykorzystując telefony komórkowe. Z VR jest gorzej, ponieważ jest to technologia, która po prostu wyłącza ludzi. To znaczy, że VR powoduje, że możemy być sobie w jakimś wirtualnym świecie, ale nie możemy tam być z wieloma innymi osobami jednocześnie. VR jawi się jako technologia, która będzie wykorzystywana w bardzo specyficznych miejscach, ale nie będzie bardzo masowo. AR — tak.
— Gdybym miała kilka milionów dolarów i chciałabym je zainwestować w jakieś technologie, co by Pan polecił?Z czysto komercyjnego punktu widzenia poleciłbym przeanalizowanie możliwości zainwestowania w cannabis (oczywiście w granicach prawa), ponieważ ewidentnie to jest przyszłościowe i na tym można zarobić. Co konkretnie, nie jestem w stanie odpowiedzieć, natomiast widzę, że jest mnóstwo startupów próbują rozwiązywać problem, właśnie związany z konopiami, uprawami, sprzedażą.
Drugim kierunkiem na pewno jest ogólny trend związany z ekologią. To mogą być rzeczy, które pozwalają nam lepiej funkcjonować, jak również chronić środowisko, pomagać w jego oczyszczaniu, czyli coś, co ma na celu zatrzymanie globalnego ocieplenia. I oczywiście sztuczna inteligencja, to coś, moim zdaniem, będzie dobrze silnie rozwijane technologicznie i komercyjnie.
— W badaniu, przeprowadzonym wspólnie z Just Join IT, z 1700 osób prawie 67 % specjalistów odpowiedziało, że mają słabe lub pogorszone zdrowie psychiczne. Jakie czynniki wpływają na zdrowie psychiczne w branży IT i co można zrobić, żeby o to zdrowie psychiczne dbać?
Myślę, że branża startupowa czy branża deweloperska, pokusy karczowania dużej ilości pracy, siedzący tryb życia, jak również niespełnione oczekiwania zawodowe i wymóg ciągłego zaangażowania sprawiają, że czasem niektórzy “spalają się” zawodowo w tych projektach. Robią rzecze które kochają, ale mimo wszystko mała ilość snu, odżywiania, brak fundamentalnej wiedzy, jak łączyć czas wolny, życie prywatne z zawodowym. To powoduje, że ludzie w wielu wypadkach szybko się wypalają. Ja uważam, że to jest świetne pole dla niektórych osób, które znają się na psychologii i na zawodach, które będą pomagały ułożyć procesy w firmach, żeby przeciwdziałać wypaleniu zawodowemu. Na pewno jednak potrzebujemy jeszcze sporo czasu, żeby takie praktyki w firmach upowszechnić.
— Jak Pan ocenia teraz sytuację na IT-rynku w Polsce? Jak wysoki jest próg wejścia dla początkujących programistów? Jakieś porady dla takich osób?
Rynek w Polsce jest rozgrzany do czerwoności. We wszystkich branżach brakuje specjalistów. Wielu Ukraińców napłynęło do Polski, dlatego w Polsce mamy rekordowo niskie bezrobocie w wielu branżach. Jeśli chodzi o IT, to każdy kto kiedykolwiek “wystukał” jakiś kod, jest zatrudniany od razu. Pensje są bardzo wysokie. Zastanówmy się, czym chcemy się zajmować przez najbliższe 5-10 lat, ponieważ nie wiadomo w jaką stronę technologia skręci, co będzie potrzebne za dekadę i zacznijmy uczyć się tego i zgłębiać tę wiedzę. Z biegiem czasu wyodrębnią się nowe zawody, a inne przestaną istnieć
To jest najszczęśliwszy okres w życiu, że mamy możliwość pracować w super ciekawych projektach, posiadając czasami minimalną informację na temat. Możemy być programistami, możemy być project managerami, możemy osobami, odpowiedzialnymi po stronie menadżerskiej, biznesowej. Aż zazdroszczę osobom, które dopiero wchodzą na rynek.
— Wspominał Pan o wojnie w Ukrainie. Jak ona wpłynie na świat technologiczny, czy może już wpłynęła?
Wpłynęła i to na pewno! Dla ludzi, którzy walczą obecnie w Ukrainie, z danych wywiadowczych to, co się dzieje na rynku satelit komercyjnych jest ogromny przełom. Teraz możemy naprawdę bardzo szybko wychwytywać i widzieć realne zmiany nie tylko już po agencjach wywiadowczych, ale już prywatnych, które mają coraz lepszą technikę i technologię, które pozwalają zobrazować ten stan wojny.
Drugie, to co pokazała Ukraina jako państwo że, pomimo potwornego nawału olbrzymiej i przewagi militarnej kraju, który najeżdża, można zachować funkcjonujący system bankowy, sieć telefonów komórkowych, możliwość kontaktu dla mieszkańców. Ukraińcy cały czas wyjeżdżając do Polski mają możliwość korzystania z bankowości ukraińskiej.
Dla Polski to oznacza, że będziemy mieli ogromną grupę osób, która będzie zamieszkiwała czasowo, jednak większość z nich zostanie, ponieważ będzie kuszona możliwością szybszego przemieszczania się w Europie. To oczywiście, nie jest dobra informacja dla Ukrainy. Osoby, które są wysokiej klasy specjalistami, szybko znajdą pracę, co oznacza, że te osoby mogą nie wrócić do swojego kraju. Bez dwóch zdań uważam, że to, co dzieje się podczas tej wojny, odhumanizowane postępowanie Rosji pokazuje, jak bardzo cywilizacja szeroko pojętego Zachodu jest znacznie lepszą drogą rozwoju niż to, co obserwujemy w świecie rosyjskim i za chwilę też w chińskim.
Reakcje Unii Europejskiej bardzo mocno uwydatniły niewydolność i powolność niektórych jej działań. Sankcje związane z odcinaniem Rosji od systemu bankowego SWIFT czy też dostępu do technologii, mógłby wejść w życie znacznie wcześniej niż to miało miejsce. Niemcy i Francja na pewno mogłyby robić jeszcze więcej.
Natomiast ja, będąc Polakiem i obywatelem UE, jestem dumny, ponieważ ta wspólnota pokazała, że mimo tego, że istnieje wiele przeciwieństw i różnic, możemy działać bardzo sprawnie. Państwa powinny działać ze sobą razem. Można być potęgą gospodarczą, można być potęgą militarną, jednak bez współpracy nie zdołamy wyizolować działań Rosji.
Rosji kończy się możliwość szantażowania nas jako europejczyków i całego świata, ponieważ w Ukrainie są też uprawy zbóż, które są eksportowane chociażby do Afryki. Wojna w Ukrainie rezonuje na cały świat, zdestabilizowała też ogromną ilość łańcuchów dostaw.
Tuż po wojnie, mam nadzieję, że szybko się skończy i Ukraina wygra ją bezapelacyjnie i będzie tworzyła ogromną ilość miejsc pracy. Będzie zmierzać w stronę budowania własnego potencjału militarnego, co pociągnie za sobą inwestycje. To samo stało się w Izraelu: wokół high techu, wokół technologii powstała sieć zaawansowanych startupów.
Oczywiście, Polska na tym też świetnie skorzysta. Mam nadzieję, że kolejny rząd podejmie działania w tym kierunku, ponieważ ten obecny wbrew pozorom niezbyt sprzyja interesom Ukrainy. Ostatnie 7 lat przebiegło pod hasłami narracji antyukraińskiej, przede wszystkim związani z Wołyniem, bez skupiania się na dialogu. W związku z tym, mam nadzieję, że kolejny rząd, utworzy z Ukrainą sojusz, który będzie oparty na ścisłej współpracy obu krajów, ale przede wszystkim pomoże w odbudowie Ukrainy w sposób racjonalny i nowoczesny.